37% osób zajmujących się dostępnością cyfrową w Polsce, które spytałem o ich doświadczenia w 2018 roku, wskazało audyty eksperckie jako swoje główne zajęcie w obszarze dostępności. Także audytów eksperckich najczęściej oczekiwali ich klienci – 54% odpowiedzi.
Badanie dostępnościowców na 2019 rok trwa jeszcze dwa dni, ale mogę zdradzić, że póki co zwiększa się liczba klientów zainteresowanych głównie audytami eksperckimi – ponad 60%.
Sam też robię audyty dostępności, więc przynajmniej w teorii powinienem zacierać rączki, tymczasem ręce mi opadają. Dlaczego?
Większość audytów nie ma sensu.
Klienci traktujący audyt ekspercki jako lekarstwo na problemy z dostępnością strzelają sobie sami w stopę. Przy badaniu zgodności z WCAG dostają bowiem najczęściej 120-stronicowy, raport i już ta objętość „zabija” 80% potencjalnych osób, które miały go przeczytać. Kolejne 15% pada w zderzeniu z terminologią używaną w raporcie. Następne 4% – głównie kadra zarządzająca – dostaje białej gorączki widząc, że „niemal wszystko jest na czerwono i niespełnione!!!”. No i zostaje 1-2% tych, którzy przez to przebrną ale mimo szczerych chęci niewiele są w stanie sami zrobić. A jeśli nawet uda się przebić przez raport jakiejś większej grupie śmiałków, to ilość tematów do zrobienia najczęściej jest tak duża, że mało kto nie pomyśli „na co nam to było”.
Z kolei eksperci wykonujący audyt mają w tym samym czasie poczucie dobrze wykonanej roboty. Kolejny rekord ilości znalezionych niezgodność z WCAG został pobity, klient dostał naprawdę obszerny dokument i w sumie razem z raportem wysłaliśmy mu fakturę. Żyć nie umierać.
I ja rozumiem, że audyty eksperckie mają swoje uzasadnienie –względnie szybkie (przynajmniej w teorii), kompleksowe, mierzalne i porównywalne, bo najczęściej bazujące na WCAGu, pozwalają spojrzeć z góry na temat problemów z dostępnością serwisu czy aplikacji, są konkretem łatwym do pokazania na zarządzie itd.
Tyle że rzadko kiedy przekładają się na poprawę dostępności. Do tego są drogie, nie zwiększają poziomu wiedzy w organizacji, skupiają się w swej naturze na błędach i problemach, a wdrożenia wniosków z raportu jest bardzo czasochłonne i przy dużych projektach szybkiej zmieni się sam serwis niż uda wdrożyć się wszystkie uwagi poaudytowe.
Jest wiele innych, lepszych rozwiązań niż audyty
A może by tak spróbować czegoś innego?
- badania z użytkownikami z niepełnosprawnościami, seniorami, osobami uczącymi się dopiero języka polskiego,
- tworzenie person z ograniczeniami wynikającymi z niepełnosprawności, wieku itp.
- proste samodzielne testy dostępności, bez udziału ekspertów np. nawigacja samą klawiaturą, próba obsługi rozwiązania w niesprzyjających warunkach oświetlenia itp.
- samodzielne badania dostępności według zaprojektowanych pod specyfikę konkretnego klienta testów,
- rozwijanie kompetencji pracowników poprzez warsztaty, szkolenia, konferencje dotyczące dostępności,
- lider dostępności w organizacji, odpowiedzialny za koordynowanie działań we wszystkich projektach,
- opracowanie strategii dostępności dla organizacji,
- konsultowanie ze specjalistą ds. dostępności koncepcji poszczególnych rozwiązań/funkcji – na poziomie projektowania,
- konsultowanie ze specjalistą ds. dostępności poszczególnych rozwiązań/funkcji – na poziomie tworzenia,
- zatrudnienie specjalisty ds. dostępności i włączanie go do zespołów projektowych,
- wdrożenie obligatoryjnych testów automatycznych (szczególnie na poziomie analizy kodu)
- wypracowanie w pełni dostępnych szablonów, z których budowane są bardziej złożone konstrukcje,
- przegląd treści i uproszczenie jej,
- dodanie napisów/audiodeskrypcji/transkrypcji do materiałów multimedialnych i wpisanie obowiązku tworzenia takich opcji do standardowego zamówienia
A audyt? Ewentualnie na deser. Bo wiadomo, że suma części nie zawsze daje pełen ogląd problemu, a szczególnie mogą uciekać „przejścia” między poszczególnymi, mniejszymi funkcjonalnościami.
Podsumowanie
Ludzie zajmujący się dostępnością cyfrową w Polsce, oferują naprawdę szeroki wachlarz produktów i usług, najczęściej dużo ciekawszych i dużo bardziej odpowiednich niż audyty eksperckie. Potwierdzają to wyniki moich badań zarówno z 2018 roku jak i pierwsze jaskółki wyników z tego roku. Warto z tego korzystać!
Audyty w swojej specyfice sprawdzają się dla elementów i obszarów „stałych” np. budynków. Ale ze względu na długi czas niezbędny na ich wykonanie, a szczególnie na przepracowanie i wdrożenie wniosków, tracą na wartości przy tak „żywych” rozwiązaniach jak serwisy czy aplikacje.
Robiąc (wiedząc) teoretycznie mniej, ale dobrze i zapewniając dostępności dla tak wielu użytkowników jak tylko jesteśmy w stanie, osiągniemy dużo lepsze wyniki.